Tik tok, rolki, shorty. Co robią z mózgiem twojego dziecka?

Mały Jaś nie zaśnie bez tik toka. Ogląda go leżąc w łóżku, a gdy zaśnie mama zdejmuje mu słuchawki z uszu i i wyłącza smartfon. Choć wygląda to ekstremalnie, jest coraz częstszym problemem. Tik tok wydaje się aktualnie głównym temat rozmów dzieci,  a kto nie ma tam konta, nie istnieje.

Podczas niedawnej konferencji Saferinternet zostałam zaproszona do panelu eksperckiego dyskutującego o uzależnieniach od elektroniki. Jednym z zaproszonych do panelu był trzynastoletni Wojtek. Prowadzący zapytał go, czy uzależnienie od internetu to zdaniem młodzieży realny problem czy zwykły wymysł dorosłych. Wojtek bez wahania odpowiedział, że to realny problem, widzi to wszędzie dookoła i że trzy tygodnie temu odinstalował TikToka z telefonu, bo to straszna strata czasu i zero wartości dodanej. Był bardzo zadowolony ze swojej decyzji, choć przyznał, że stracił przez to przyjaciela. Przyjaciel stwierdził, że nie ma o czym teraz z Wojtkiem rozmawiać i zerwał kontakt.

Szczerze zaimponowała mi jego dojrzała postawa, jednak Wojtek był wyjątkowy. Jego wypowiedź pokazała, że jest świadomy tego, jak działa układ nagrody i jak różne wirtualne bodźce mogą go rozregulowywać. Poza tym nieźle orientował się w algorytmach aplikacji. Zwykle jednak dzieci po prostu wpadają w pułapkę najnowszej mody, zupełnie bezrefleksyjnie.  Mało kto wie, że aby korzystać z Tik Toka trzeba mieć skończone 13 lat.  Zwykle to pierwsza aplikacja, którą instaluje dziecko na otrzymanym na pierwszą komunię lub wcześniej smartfonie.

Jak działa Tik Tok?

Nie wszyscy dorośli wiedzą, czym jest ta aplikacja, dlatego kilka słów wyjaśnienia. To aplikacja z krótkimi (zwykle kilkunasto-kilkudziesięcio sekundowymi  filmikami nagranymi przez użytkowników. Z początku po zainstalowaniu pokazuje po prostu najpopularniejsze aktualnie nagrania i twórców, lecz bardzo szybko „uczy się” użytkownika i podsuwa mu interesujące go rzeczy. Cechą charakterystyczną, wyróżniającą tę aplikację na tle innych jest  nieprzerwane zalewanie bodźcami. W Tik Toku nie ma sekundy zatrzymania. Oglądany film po zakończeniu zaczyna się odtwarzać od początku, a jeśli się go przewinie – od razu uruchamia się kolejny. Rezultatem już po kilku minutach oglądania jest przebodźcowienie mózgu – ciągłe zmiany, nowe bodźce powodują nadprodukcję adrenaliny, przyciągającej uwagę do coraz to nowych scen. Mózg funkcjonuje w stanie permanentnego stresu. Podobne filmiki – tzw. rolki lub shorty pojawiły się i na Instagramie, na facebooku i nawet youtube, jednak tam są tylko kolejną formą, wśród innych mniej dynamicznych.

Tik Tok podsuwa wiele narzędzi, umożliwiających nagranie zwykłym smartfonem interesujących filmików i odpowiadania na filmiki nagrane przez innych użytkowników. Ulubionych twórców można wspierać finansowo, wykupując za realne pieniądze odpowiednie opcje. Tym zarobkiem dzieli się TikTok z twórcami.

Jednak – o czym niewiele osób wie, aplikacja jest pełna też reklam, stanowiących podstawowe źródło zarobków dla jej właścicieli. Reklamy publikowane w tej aplikacji są nietypowe, wyglądają jak zwykłe treści tworzone przez użytkowników, dlatego wiele osób nawet nie zauważa ich charakteru.

Profesor Jerzy Surma w wykładzie na youtube „Tik Tok dla niewtajemniczonych” opowiada o podziale użytkowników. Najważniejszym jest klient – reklamodawca, ten który płaci najwięcej za możliwość reklamy swoich produktów, usług. Poza tym są robotnicy – twórcy treści, którzy mogą zarobić na swoich filmikach całkiem satysfakcjonujące (z punktu widzenia pojedynczej osoby) pieniądze, spełniający rolę naganiaczy właściwego produktu sprzedawanego reklamodawcom – zwykłego oglądacza. W układzie marketingowym najliczniejszym rodzaj użytkowników pozornie bezpłatnej aplikacji jest widz, na przykład dziecko, poświęcające swój czas na oglądanie nie tylko dzieł robotników, lecz reklam zleconych przez klienta właściwego – reklamodawcę.

Dlaczego próg 13 lat?

Towarzystwa pediatryczne i psychologiczne są zgodne, że 13 rok życia jest generalnie minimalnym wiekiem gdy dziecko może nauczyć się bezpiecznie posługiwać własnym smartfonem. Jest to zarazem minimalny wiek opisany w regulaminach wielu aplikacji i większości mediów społecznościowych (niektóre, takie jak np. Discord stawiają próg wiekowy jeszcze wyżej – na 16 r.ż.). Z jednej strony to kwestia rozwoju zdolności samoregulacji i samokontroli (powstrzymywania się od natychmiastowej, impulsywnej reakcji), z drugiej rozwoju intelektualnego. Dopiero w tym wieku dziecko zaczyna bardziej adekwatnie oceniać oglądane treści. Młodsze dzieci mają duży problem z oceną na ile zachowanie prezentowane na ekranie może być groźne dla życia i zdrowia.

Jednym z popularnych rodzajów tiktokowych działań są wyzwania, czyli wezwanie do powtórzenia nagranego zachowania i zrobienie z tego filmowej relacji. Ofiarami są często właśnie młodsze dzieci, które z chęci zdobycia sławy podejmują niebezpieczne wyzwania, co czasem kończy się tragicznie. Nie oznacza to, że trzynastolatek nie narobi już głupot (ba, nawet sporo dorosłych wciąga się w to), jednak jest większa szansa wytłumaczenia mu, dlaczego nie warto tego robić, dlaczego to zagraża jego życiu i zdrowiu.

Jednocześnie ten próg wiekowy i tak wydaje się zaniżony. Badania sprzed kilku lat pokazały, że polscy nastolatkowie nie potrafią dobrze rozpoznawać prób manipulacji i oszustw. Choć – jak podczas wspomnianej już tegorocznej konferencji Saferinternet wspomniał profesor Jacek Pyżalski – nastolatki są z reguły przekonane o tym, że potrafią adekwatnie oceniać treści internetowe.

Kwestia algorytmów

Dlaczego Tik Tok aż tak bardzo wciąga i angażuje? Ponieważ (tu znów odwołam się do słów profesora Surmy) ma wyjątkowe algorytmy dobierające treści. Zwykle  platformy i media społecznościowe starają się podsunąć nam treści podobne do już oglądanych. Jeśli na youtube oglądam kanał poświęcony muzyce klasycznej, jest bardzo prawdopodobne, że zasugeruje mi inne kanały z muzyką klasyczną. Tik Tok działa inaczej. Zbiera dane o użytkowniku i porównuje go z innymi, podobnymi. W rezultacie podsuwa użytkownikowi treści nowe, zaskakujące przyciągające uwagę, których by sam z siebie nie szukał, ponieważ wie, że osoby mu podobne się tym interesują.

Dla przykładu. Dziewięcioletnia Madzia lubi filmy z kotkami, lubi też Hip hop i sztuczki magiczne, a zatem ogląda dużo filmików tego rodzaju, inne szybko przewijając. Jednak algorytm ocenił, że jest podobna do Tosi, która lubi nie tylko kotki, hip hop i sztuczki, lecz też „kreatywne” makijaże upodabniające twarz do zombie czy wampira. Dlatego Madzi zaczynają się pokazywać też takie nagrania, mimo że wcześniej nigdy się tym nie interesowała. Ponieważ są nowe, zaskakujące, kontrastowe do wcześniej oglądanych przyciągają uwagę i Madzia zaczyna się w to wciągać. Po jakimś czasie algorytm zaczyna jej sugerować kolejne zaskakujące treści – np. tik tokerów twierdzących, że mają wielokrotną osobowość, czy że są tak naprawdę zwierzętami uwięzionymi w ludzkim ciele. Jeden z problemów aplikacji z miliardem użytkowników jest pojawianie się tam wysoce zaburzonych osób, które tworzą treści przyciągające uwagę trochę na zasadzie „freak show” z poprzednich stuleci.  Ludzie lubią oglądać dziwadła, patologie. Kiedyś szło się do cyrku by zobaczyć np.”wilkołaka” teraz można to zobaczyć w internecie.

Podsumowując – Tik Tok będzie pokazywać dziecku nie tylko rzeczy, którymi już się interesuje, lecz też produkcje osób zaburzonych, lecz popularnych.

Kwestia treści

Czy można w kilkanaście sekund przedstawić jakieś wartościowe treści? Owszem, wymaga to mistrzostwa, jednak to możliwe. Problem polega na tym, że według oceny profesora Jerzego Surmy treści te stanowią zaledwie 5% zawartości. Zdecydowana większość to pozbawiona jakiejkolwiek wartości płytka rozrywka, której często towarzyszą wulgaryzmy. W rezultacie dla pokolenia dzieci spędzających po kilka godzin dziennie na Tik Toku klęcie jak szewc jest normą. Co więcej dzieci same nagrywają wulgarne filmiki, wpisując się w konwencję i uznając to za normę.

Natomiast kolejne kilkanaście procent stanowią wg Surmy treści niszczące – właśnie zaburzone, nakłaniające do zachowań ryzykownych czy patologicznych.

Innymi słowy – owszem Tik Tok może przynieść chwilową rozrywkę w sytuacjach, gdy mamy trochę, ale niewiele czasu – np. czekając w kolejce, czy na tramwaj. Krótkie filmiki mają to do siebie, że można je przerwać bez straty w dowolnym momencie, gdy wreszcie podjęcie spóźniających się pojazd. Jednak – jak pokazuje przykład opisanego na początku Wojtka – sama młodzież może to spostrzegać jako ogromną stratę czasu i zauważają „zero wartości dodanej” w oglądaniu takich rzeczy.

A jednak to bardzo wciąga. Gdy ktoś po półgodzinie totalnego chłamu trafia na wartościowy filmik ma poczucie triumfu, sukcesu jak wędkarz, któremu udało się w końcu złowić rybę.  Zdobycz powoduje, że nasz układ nagrody daje nam przyjemną porcję dopaminy, hormonu szczęścia. Jednak zasadnicza różnica polega na tym, że mózg wędkarza, siedzącego w zieleni nad wodą i zapatrzonego w dal znajduje się w stanie dobrego dla zdrowia relaksu, a mozg dziecka, które właśnie przejrzało setki króciutkich filmików znajduje się w stanie podwyższonego stresu.

Tik tok nie dla dzieci

Dwa opisane mechanizmy – przebodzcowienia i dawania złudzenia pozornego sukcesu gdy wreszcie trafia się na wartościowy film w rezultacie wielogodzinnego oglądania Tik Toka (ale też rolek i shotów z innych platform) daje w rezultacie poważne zaburzenie funkcjonowania mózgu dziecka – pojawia się nie tylko większa drażliwość, ale zaburzenia koncentracji uwagi, zdolności nauki, skupienia, problemy w panowaniu nad emocjami i w znajdowaniu zdrowszych sposobów regulacji nastrojów.  Jeżeli w ogóle dziecko ma korzystać z Tik Toka to w małych dawkach i pod okiem rodziców, czułych na sugerowane patologiczne treści.

Czy to wystarczy, by skłonić rodziców do przyjrzenia się temu, co ich dzieci robią na Tik – Toku? Cóż. Rozpoczęłam właśnie eksperyment.  Na starym smartfonie zainstalowałam tę aplikację, sugerując, że właścicielem jest dziesięciolatka. Pierwszy flmik, który mi się pokazał przedstawiał dziewczynkę ze świeczką pozująca w różnych pomieszczeniach z podpisami „szkoła, depresja, życie” itp. Ponieważ kompletnie nie zrozumiałam o co chodzi, zaciekawiło mnie to i obejrzałam kilka razy. Już drugi proponowany filmik przedstawiał nagranie kardiogramu, który kończy się płaską linią – śmiercią. Podpis: „Dopiero wtedy się mną zainteresują”. Zmroziło mnie to. Już drugi proponowany przez Tik Toka filmik to promocja samobójstwa. Podzieliłam się tym ze znajomymi rodzicami i usłyszałam, że dziesięciolatka nawet nie będzie wiedziała o co chodzi i po prostu to pominie i robię z igły widły. Wyjątek stanowił pewien tata, który pokazał to nagranie dziesięcioletniej córce z pytaniem – o co na nim chodzi. Nie tylko nie miała problemów ze zrozumieniem przesłania (samobójstwo to sposób by mnie wreszcie zauważono), lecz zrobiła mu wykład na temat gatunku tik toków „PainHub” – przedstawiających w celach rozrywkowych smutek i cierpienie. Nawet wiedziała, że nazwa „Pain Hub” jest parodią nazwy popularnego portalu z pornografią. Rodziców, którzy są przekonani, że tik tok to po prostu pieski, kotki, tańce i figle zachęcam by poświęcili godzinę na oglądanie ze swoimi dziećmi tik toka i poprosili swoje dzieci o wyjaśnienie, co tam się dzieje (często dorosłemu trudno to rozszyfrować).

Bogna Białecka