Smartfon jak sznaps dla dziecka

Mocny wywiad z profesorem Manfredem Spitzerem. Must read dla każdego rodzica.

Profesor Manfred Spitzer to psychiatra, a zarazem autor bestsellerów „Demencja Cyfrowa”, „Cyberchoroby” oraz „Epidemia smartfonów”. Jest też redaktorem naczelnym czasopisma  naukowego „Trends in Neuroscience and Education”, oraz prywatnie – ojcem nastolatki. Od lat ostrzega przed negatywnymi skutkami nadmiernej inwazji elektroniki w życie naszych dzieci. To, co ma do powiedzenia, na podstawie swojego kilkudziesięcioletniego doświadczenia zawodowego, powinno dotrzeć do każdego rodzica. Wywiad przeprowadzony w maju 2022 przez psycholog Bognę Białecką.

Bogna Białecka: Panie profesorze. Czytałam wszystkie Pana książki o elektronice, i widzę, że mają dość ścisłą strukturę. „Cyfrowa demencja” – na początku problemy, potem – co można z nimi zrobić. Druga: „Cyberchoroby” – znów problemy, a od połowy książki co można z tym zrobić. Najnowsza: „Epidemia smartfonów” – i tu nagle: problemy, problemy, koniec. Dlaczego napisał ją Pan w ten sposób? Dlaczego zmiana? Dlaczego nie ma rozwiązań?

Mafred Spitzer: To rzeczywiście dobre pytanie. Gdy napisałem tę książkę, byłem tak świadom negatywnych efektów, że nie byłem w stanie myśleć o jakimkolwiek rozwiązaniu tego problemu. Ponieważ smartfon jest najgorszy z wszystkiego. Zajmując się tymi rzeczami wpierw myślałem, że nie może być nic gorszego od telewizji. Potem pojawiły się komputery i myślałem: teraz jest o wiele gorzej  i napisałem „Cyfrową demencję.” Wtedy pojawiły się smartfony i jeszcze się pogorszyło. W tej chwili nie może się dużo więcej pogorszyć, bo nie jesteś w stanie spędzić więcej niż dziesięć godzin dziennie na smartfonie, jeśli jesz i czasem idziesz do szkoły, czasem robisz jeszcze coś.

Jednak zdecydowanie przedawkowujemy smartfony. Gdy napisałem tę książkę (to było trzy lata temu) nie widziałem drogi wyjścia. To było na tyle straszne, że stwierdziłem – powiem jak bardzo to jest złe. To co mówię – to po prostu – nie! Nie dawaj dziecku smartfona, nawet jeśli przychodzi do ciebie każdego dnia i mówi: chcę smartfon! Mów po prostu: nie! Każdy dzień bez smartfona jest dobrym dniem.  W momencie, gdy dasz dziecku smartfon, będziesz walczyć każdego dnia: „nie używaj go tutaj, nie używaj go teraz, odłóż go”, etc. Dlatego moje rekomendacje dla rodziców są takie: póki dziecko nie skończy trzynastu, czternastu lat – żadnego smartfona.

Jeszcze raz – im dłużej jesteś w odroczyć ten moment, tym lepiej dla twojego dziecka. Nie ma innej odpowiedzi.

BB: Bardzo dziękuję za te słowa, ponieważ wiele osób mówi, że wszystko jest dobre, byle w umiarkowaniu. Jednak w mojej osobistej opinii, jako psychologa powinniśmy traktować smartfony jak alkohol lub nikotynę.

MS: Dokładnie. Alkohol uzależnia.  Nie mówimy zatem: zróbmy trening kompetencji alkoholowych w przedszkolu i szkole podstawowej, tak by dzieci się do niego przyzwyczaiły.  Dlaczego tego nie robimy? Bo wiemy, że to uzależnia i rujnuje rozwój mózgu.  Smartfony są uzależniające i rujnują rozwój mózgu. Wiemy to. To nie tylko moja opinia.  To wiedza z czasopism medycznych. Więc co powinniśmy robić – edukację smartfonową, medialną? Nie. To jak dawanie dziecku codziennie sznapsa. Nie robimy tego.

W Niemczech szesnastolatkom pozwalamy pić piwo z mamą lub tatą. Gdy kończą osiemnaście lat są już zdani na siebie. Jako psychiatra wiem, że mózg w wieku 18 lat nie jest w pełni rozwinięty, jednak w pewnym punkcie trzeba im dać wolność i wypuścić na prawdziwy świat.  Jednak poważnie uważam, że smartfony mogą być gorsze od narkotyków, alkoholu i tym podobnych rzeczy.

Ich właściwości uzależniające są wpisane w samą konstrukcję, dotyczy to zarówno sprzętu jak i oprogramowania. Są tak potężne, że musimy na to zwrócić uwagę i zrobić coś z tym.  Pozostawienie następnej generacji samej sobie jest zbrodnią. Nie powinniśmy pozwolić na tę zbrodnię. Powinniśmy zachować się odpowiedzialnie.

BB: Dziękuję za to. Dziękuję za te słowa. Ostatnie pytanie. Ponieważ to jest najczęstsze pytanie, zadawane przez każdego rodzica: a co z wykluczeniem społecznym?  Jeśli nie dam dziecku smartfona będzie jedynym dzieckiem bez smartfona, będzie ośmieszane i wykluczone. Jaką ma Pan na to radę?

MS: Cóż, mam kilka. Pierwsza. Gdy moja córka miała trzynaście lat nie miała smartfona i była jedyną w szkole bez smartfona. Nie była wykluczona społecznie, o nie. Była centrum komunikacji społecznej całej klasy, bo każdy z nią musiał rozmawiać. Była jedyną osobą z którą zwyczajnie musieli porozmawiać, więc z nią rozmawiali. Nie była wykluczona, wręcz była centrum całej klasy.

Po drugie. Nikt się nie znęca nad tobą, bo nie masz smartfona. To smartfon jest narzędziem znęcania się. A zatem, jeśli twoje dziecko nie ma smartfona, szanse, że stanie się ofiarą znęcania są tak naprawdę mniejsze, niż gdyby go miało.

Po trzecie: Co sądzisz o argumencie:  wszystkie dzieci w klasie mojego dziecka zażywają narkotyki. Skoro wszyscy to robią nie chcemy by było wykluczone, a zatem też mu na to pozwólmy.  Nie powiesz tego, zdecydowanie tego nie powiesz.  Chcesz by twoje dziecko było wyjątkiem gdy chodzi o zachowanie szkodliwe.  To samo odnosi się do smartfonów. Uważam, że to są dobre argumenty. Powiedziałem mojej córce: „Wiesz co, jestem najgorszym tatą na świecie,  jeśli chodzi o danie tobie smartfona”.  Ale potem jej wyjaśniłem dlaczego.  Powiedziała: „Hm, hm, OK.” Przyjęła argumenty do wiadomości.  Dlatego starałem się odłożyć moment dania jej smartfona tak długo jak tylko mogłem. Teraz już ma go, ale w małych dawkach i z bardzo ograniczoną użytecznością, w sensie dostępu do Internetu – którego nie ma.  Może zatem telefonować, wysyłać SMSy ale nie może serfować po Internecie. Bo to jest jak wypuszczenie trzynastolatki do dzielnicy czerwonych latarni, gdzie spotyka się mafia. Nie chcesz tego.  Nie chcesz, by dziecko w kieszeni nosiło swobodny dostęp do najgorszych brudów świata.

BB: Bardzo dziękuję.