Jesteśmy na jednej z największych na świecie konferencji dotyczących bezpieczeństwa i zachowań dzieci i młodzieży w Internecie – Saferinternet, edycja 13. Właśnie skończył się wykład dr Marcina Napiórkowskiego (UW), zajmującego się zawodowo m.in. śledzeniem tzw. fake news, czyli fałszywych informacji powielanych w Internecie.
Zwrócił on uwagę na najbardziej rozpowszechniony rodzaj fake-newsow – tych, które wzbudzają panikę dotyczącą zagrożeń czyhających na nasze dzieci w odmętach wirtualnego świata. Typowy przykład to histeria „Błękitnego wieloryba – gry, która zabija dzieci”, a stosunkowo niedawno gry z lalką Momo.
Cechą charakterystyczną tych doniesień jest, że w rodzicach wzbudzają panikę, u dzieci fascynację, a u młodzieży pusty śmiech. Problemów z tym związanych jest multum.
Pierwszy problem – choć rzadko który dorosły wierzy w tzw. „legendy miejskie” typu opowieść o czarnej wołdze, która podjeżdża na ulicy i porywa dzieci, jesteśmy bardziej skłonni uwierzyć w takie same „legendy miejskie”, o ile rozgrywają się w internecie. Na przykład w to, że istnieje gra, która zwykłe, dobrze funkcjonujące i zdrowe psychicznie dziecko jest w stanie doprowadzić do samobójstwa. Być może wynika to z niepewności, ogarniającej wielu dorosłych w świecie wirtualnym, z poczucia braku wystarczających kompetencji by poprawnie ocenić zagrożenie.
Dlatego pierwszym filtrem, przez który powinniśmy przepuszczać wszelkie mrożące krew w żyłach historie jest filtr wiarygodności. Czy to, przed czym ostrzegamy ma jakiekolwiek znamiona wiarygodności? Czy są podane konkretne dane, wiarygodne źródła, statystyki, które możemy zweryfikować? Czy też enigmatyczne powoływanie się na ekspertów, którzy ostrzegają? Przecież panika „Błękitnego wieloryba” zaowocowała wręcz zaangażowaniem Ministerstwa Edukacji Narodowej, które nie stanęło na wysokości zadania i zamiast zweryfikować informacje, dołożyło się do szerzenia paniki wydając ostrzeżenie przed nieistniejącą grą.
Dr Napiórkowski podał konkretną wskazówkę, co można zrobić z siejącym panikę tekstem: przeczytać pod kątem ewidentnych błędów językowych, świadczących o pośpiesznym tłumaczeniu tekstu przez stażystę, wklejenie tej frazy w wyszukiwarkę i zobaczenie, gdzie jeszcze się ona pojawia.
Istnieje prawdopodobieństwo, że medium, w którym informacja pojawiła się najwcześniej, mówi coś więcej o źródłach (z reguły są to zagraniczne brukowce).
Istnieje też druga prosta metoda pozwalająca odsiać ewidentne fake-newsy. Przeklejenie adresu zdjęcia ilustrującego sensacyjny artykuł w wyszukiwarkę zdjęć google i odnalezienie źródeł, które wcześniej wkleiły to samo zdjęcie.
Dlaczego warto to robić?
Gdy kilka już lat temu walczyłam z paniką „błękitnego wieloryba” usłyszałam zarzut: „Może to i nieprawda, ale przecież mimo wszystko to może być realnym zagrożeniem, lepiej dmuchać na zimne!”
Otóż nie. Dr Napiórkowski wymienia 5 zagrożeń związanych z sianiem paniki dotyczącej fałszywych zagrożeń internetowych:
1) Zachęcanie do podejmowania działań ryzykownych. Jeśli np. dzieci słyszą miejską legendę o nacięciach w kształcie wieloryba, które wykonują uczestnicy gry, mogą sami te nacięcia sobie wykonać, ot tak – by zdobyć „fame”, czyli popularność, jako ktoś wtajemniczony w mityczną grę.
2) Problem reguły dostępności – dzieci i młodzież są skłonni do powtarzania, wypróbowywania działań, do których otrzymali szczegółową instrukcję. Z ciekawości, przekory, chęci eksperymentowania.
3) Gdy media skupiają się na wyimaginowanych (a medialnie ciekawych – nic tak nie podnosi czytelnictwa niż panika) zagrożeniach – prawdziwe, a mniej sensacyjne pozostają w cieniu.
4) Pojawia się efekt pastuszka ostrzegającego przed wilkiem ze słynnej opowieści. Gdy za którymś z kolei razem media ostrzegą przed zagrożeniem realnym, po wielokrotnej kompromitacji może to zostać zignorowane. Dotyczy to zwłaszcza autorytetu rodzica, który powielając fałszywe ostrzeżenia, utwierdza w oczach dziecka swoją pozycję jako internetowego dyletanta.
5) Potęgujemy mit „kiedyś było lepiej”. A to nie jest tak, że współczesna młodzież jest jakoś szczególnie gorsza, czy pozbawiona rozumu niż my w ich wieku. Oni też potrafią rozumować i wyciągać wnioski. Pod warunkiem, że o zagrożeniach (realnych) rozmawiamy z nimi na spokojnie, pytając o własne przemyślenia, a nie na zasadzie panicznego ostrzeżenia przed wcielonym złem Internetu.
Bogna Białecka, psycholog